Kinga i Tomek bardzo chcieli zorganizować ślub po swojemu. Miało to być ich święto w tempie slow, w atmosferze boho. Na 3 miesiące przed ślubem efekt był taki: klimat glamour, sztywny scenariusz przygotowany w Exelu i masa atrakcji dla sporej liczny gości weselnych. I tak zastała ich pierwsza fala pandemia. Początkowo utknęli w pamiętnej atmosferze szoku i niedowierzania. Z żalem odwołali ślub. Nawet nie było innej opcji, bo był to moment, w którym świat się zatrzymał, bez widoków na cokolwiek pewnego. Poczuli się postawieni pod ogromną murowaną ścianą, której nie sposób było przebić. Jednak pół roku później interpretowali ten moment zupełnie inaczej.
Kinga i Tomek pobrali się rok później i dokładnie tak jak chcieli. W drugim podejściu do organizacji swojego wielkiego dnia, byli pewni swojej wizji i na tyle zdeterminowani, że rodzice odpuścili forsowanie swojego idealnego planu uroczystości. Opowiem Wam, jak ich ślub wyglądał.
Spotkaliśmy się najpierw na sesji narzeczeńskiej. Dzięki wcześniejszej rozmowie czuliśmy już wspólny flow i bardzo cieszyliśmy się na to, co było przed nami już za niedługo.
Sesja narzeczeńska przebiegła w atmosferze rozkwitającej wiosny, budzącego się do życia lasu i łąk. Na koniec pleneru dołączyli do niej nietypowo świadkowie. Grupa przyjaciół pod wieczór rozpaliła ognisko i tak sobie razem posiedzieliśmy, tworząc zgrany zespół.
Ten klimat został z nami, dzień ślubu był jego przedłużeniem. Spotkaliśmy się pod wynajętą stodołą. Tam sfotografowałam ich przygotowania, pogoda dopisała. Ani namioty, ani parasole nie były konieczne. Przygotowania zakończył głęboki oddech, który jednak nie zapowiadał żadnego napięcia, ale entuzjazm na to, co za moment miało nastąpić. A miało nim być głębokie i szczere „TAK”, w atmosferze najbliższych osób. Wkrótce zaczęło się ściemniać. Na zewnątrz rozbłysły żarówki, imprezę owiał niesamowity zapach z pól. Z głośników leciała muzyka, która momentami zwalniała i mobilizowała do głębokich dyskusji, a momentami przyspieszała i prowokowała bluesowe szaleństwo. Naturalność, spokój, harmonia i poddanie się klimatom chwili.
Dokładnie tak Kinga i Tomek chcieli czuć się na swoim ślubie, dokładnie tak chcieli celebrować swoje magiczne „TAK” podczas weselnej nocy. Otoczeni rodziną i przyjaciółmi, czuli się we właściwym miejscu. Mnóstwo naturalnych, pełnych emocji zdjęć, które zatrzymały w kadrze nie tylko zdarzenie wraz ze swoimi wszystkimi przepięknymi detalami, ale także relacje, jakie wytwarzają się w zgranym towarzystwie.
Łapacze snów, zapach łąk i pól, letnia ciepła noc, to było dokładnie to.
Każdy z Was planuje ślub zgodnie ze swoimi wyobrażeniami i marzeniami. Dąży do realizacji w takim klimacie, w jakim dobrze się czuje. Takich możliwości przeżycia swojego jedynego dnia w życiu Wam życzę. Czasem trzeba o to zawalczyć, czasem życie samo podpowiada rozwiązania. Warto jednak postawić na swój komfort i poczucie harmonii, bo wtedy macie szansę przeżyć swój ślub magicznie. A moje zdjęcia właśnie w taki sposób o nim opowiedzą.
Add a Comment